7 listopada 2013

Świetlane perspektywy


Jeśli ukochanym produktem spożywczym podtrzymującym parametry życiowe zostaje mianowana marynowana pieczarka, w zalewie tak octowej, że gębę wykręca na lewą stronę,

jeśli owe pieczarki zaczyna się spożywać  w ilościach hurtowych,

jeśli do marynowanych pieczarek wkrótce dołącza marynowana papryka (także w ilościach przemysłowych),

a następnie jedno i drugie zostaje ze wzgardą odstawione w ciemny kąt na rzecz dżemu ze śliwek i jogurtu ananasowego,

jeśli lata się do toalety niczym (nomen omen) kot z pęcherzem,

a tenże kot godzinami mógłby odbębniać drzemki na powłokach brzusznych swojego człowieka,

jeśli korzysta się z weryfikatora o większej wiarygodności niż wróżka ze szklaną kulą i… czarnym kotem

(na litość boską, gdzie nie splunąć to kot…),

jeśli najlepszym kumplem zostaje własne łóżko, a najbliższą przyjaciółką miękka poducha,

jeśli leje się łzy jak grochy oglądając kabaret i rży radośnie na reklamie pasty do zębów,

jeśli hałas – twój wróg!, bo łeb pęka i opony mózgowe trzeszczą w szwach,

jeśli tu strzyka, tam kłuje, przecież mówię, że czuję się świetnie! Buuuu..........

jeśli to wszystko jednocześnie, z hukiem, przytupem, krzesanym w podskokach i do tego wprawiając w oszołomienie wraz z  teatralnym I can’t believe it…!



to…


... taka mnie przyszłość czeka z nimi dwojgiem pod jednym dachem za lat kilka.……?