21 grudnia 2013

Cuda, cuda powiadają

Myślicie, że tylko ludzie mają roboty po pachy z tytułu przedświątecznego rejwachu?
Że taki, dajmy na to zwierz czworonożny, futrem porośnięty, z zębyma i pazuryma w pakiecie dupsko horyzontalnie układa i gnije godzinkę, dwie, pięć, osiem..?
Że NIC nie musi?
Że obowiązków nie ma?

Akurat.
O, naiwności...



Kota zatem (nie)cierpliwie czeka na nowe, pachnące, iglaste dżewo, które będzie można ze świątecznym nabożeństwem obeżreć z kolorowych fantów, wytrząsnąć ze wszystkich igieł i wydłubać mu ziemię z donicy; czeka na święty anielski spokój bez swego wiernego personelu, który skorzysta jak zwykle z nieocenionych, ukochanych przez Kotę catsitterów spędzając te Święta hen daleko, daleko, i czeka w końcu Kota na poczciwego starca w czerwonej czapie, który to jak przystało na Santę XXI wieku, pędzi ku dziatkom wszelakim nowoczesnym Rudolfem z dwusprzęgłową skrzynią biegów i zwiększoną ładownością (Santa jest praktyczny;)




Życzymy Wam więc, czytacze jawni i tajni agenci, najpierw miłego Czekania. Bo samo czekanie czasem milsze bywa niż to, na co tak się wyczekuje, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę.

A potem życzymy Wam jeszcze przyjemniejszego Doczekanego.
Rozgrzanego od najlepszych z najlepszych emocji.

Cudnych Świąt!

9 grudnia 2013

Diament w kaszance

Biorąc pod uwagę wokalne uzdolnienia Koty, ta mogłaby spokojnie występować w La Scali.
Dożywotnio.
Talent wyraziście uwypukla się szczególnie wtedy, gdy niedomyślny, jełopowaty personel udaje głuchych i ślepych na kocie miauki oraz wymowne spojrzenia i nie pląsa w podskokach do balkonu w celu otwarcia drzwi na oścież, co równałoby się udostępnieniu wybiegu drogiej szantażystce.

Jednakże.
Któż mógłby przypuszczać, że oprócz kariery primadonny naszej utalentowanej zwierzynie po cichu marzy się zawodowa droga na miarę Fryderyka Ch. bądź też innego Blechacza..?




Dotąd sądziłam, że Kota obeżre nas co najwyżej do ostatniej paróweczki z lodówki.
Że obsika do ostatniego ziarenka żwirku w Kuwejcie.
Że objadłszy i obsikawszy prześpi następnie swój żywot, niezmiennie budząc tym samym zdumienie, że można TYLE spać i nie dostać odleżyn.
A jednak!
Okazuje się, że należy czym prędzej nająć managera i umożliwić Kocie wkroczenie w świat sławy, czerwonych dywanów oraz cekinów.
Hołdów, paczek i orderów.
Koncertów, oklasków i bisów bez końca.

Tymczasem pierwsze wprawki na stole.

Tak szlifuje się diamenty.