Kota się zepsuła. Wcięło gdzieś zwierzynę rozbieganą, turlającą ukochaną piłkę w najciemniejsze i najciaśniejsze kąty (z których to usłużny personel w postaci Żbiczastej na klęczkach ową piłkę musi wydobywać); nie ma śladu po kocim ADHD, tajemniczym i donośnym bulgotaniu przy każdorazowym wskoczeniu z dzikiego rozpędu na parapet i odbiciu się od szyby; nie ma darcia pazurami o wszelkie powierzchnie zakazane - jest za to kot osłabły i spokojnie regenerujący się w pozie pt. "Padłam, nie powstanę".
Na jakieś cztery i pół minuty zapewne przed kolejnym dzikim galopem... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz