24 lutego 2013

Kota-pięknota

Powiem Wam coś w sekrecie wielkiem.
Otóż Kota ma pazury;)
I owemi pazuremi drapież onaż z zapamiętaniem wielkim we wszelkie powierzchnie zakazane mniej lub bardziej, głównie w te poziome i pionowe.
Miarowe łupanie rozlega się regularnie z kojca Koty, okolic dyżurnego drapaka, z wycieraczek, dywaników, kanapy, foteli - no, jednym słowem - zewsząd.
Ponieważ ostatnimi czasy Kota prezentowała pazury na miarę tych u pani poniżej...:



... postanowiliśmy z Onym poddać Kotę zabiegom kosmetycznym i zaserwować jej manikjury z pedikjurem.



Kota naszym pomysłem była doprawdy zachwycona. Mniej więcej tak zachwycona jak tenże osobnik tutaj;)



Pojechalim, obcielim, z jedną zaledwie raną ciętą wrócilim (na mej szyi, zdezynfekowano na miejscu) - Kota może teraz łupać do upojenia, a i tak z niszczycielskich zapędów nici. Czyli, efekt - osiągnięty. Kocia miłość - aktualnie w temperaturze letniej.
Do czasu, do czasu...;)



A teraz, drogie misie, zagadka. Gdzie bawiła Frau Służąca ostatnimi dniami, skoro teksty w owym przybytku można usłyszeć następujące?..:

- Lepiej to gdzieś schowajcie, przyda się do autopsji.
- Niech ktoś zawoła sprzątaczkę ze szmatą do podłogi i wiadrem.
- Burek! Burek, wracaj i oddaj to, co zabrałeś!
- Ups! Ktoś już kiedyś przeżył 500ml diapaminy?
- A to co tu robi?
- Szkoda, że zapomniałem okularów.
- Nie martw się. Na moje oko jest dostatecznie ostry.

Na zwycięzców czeka nagroda - talon na balon;)

14 lutego 2013

Roses are red, nuts are brown, skirts go up, pants come down

Buzi, kochani:) Alte polnische Tradition w pełnej krasie. Dziś kochamy cały świat na różowo, z lukrem i z pluszowym misiem pod pachą.
Ponoć można w tym dniu bezkarnie i nie hamując rozszalałej wyobraźni domagać się spełniania życzeń i fantazji.
No to ja mam.
I się domagam.


I jeszcze dobrze by było pamiętać o jakimś uroczym, wyszukanym komplemencie. Tylko profesjonalnie proszę i bez wtopy.


A co z jakimś drobiazgiem? Najlepiej przygotowanym samodzielnie tymi oto rencyma.





Podsumowując.
Kochane misiaczki, niech Wam śnięty Walnięty sprzyja codziennie, nie tylko dziś.
Miłego polukrowanego wieczoru.
Z cukrem pudrem:)



10 lutego 2013

Złote myśli z tombaku

"Badanie przeprowadzone przez międzynarodowy zespół naukowców z uniwersytetów w Tennessee, Arkansas i Norweskiego Instytutu Badań Rolniczych wykazało, że konsumenci, którzy przywiązują wagę do składu żywności ważą prawie 4 kg mniej.(...)
Badanie nad nawykami zakupowymi i ich wpływem na zdrowie i wagę wykazało również, że osobami, które najrzadziej patrzą na informację o produkcie są palacze."



Umieram z niecierpliwości, by amerykańscy naukowcy zajęli się wnikliwym przebadaniem tego zjawiska. Mogłoby się okazać, że największy odsetek analfabetów mamy właśnie wśród palaczy i stąd powyższe wnioski. A tak a propos palenia:

-"Palenie zabija, kiedy nie żyjesz, tracisz bardzo ważną część swojego życia." (Brooke Shields)


Pięknie powiedziane. Intelektualna głębia. Głębia, że aż wciąga.



"Naukowcy z Bellarmine University w Louisville (USA) znaleźli odpowiedź na pytanie, dlaczego mężczyźni tak lubią jeść mięso. Po prostu jest to dla nich dowód na to, że są... męscy" - donosi serwis dailymail.co.uk

Aha... no tak... to przecież oczywiste.




"Amerykańscy naukowcy dowiedli, że wbrew obiegowej opinii poniedziałek nie jest najbardziej znienawidzonym dniem tygodnia.(...)
- Doszliśmy do wniosku, że należy zerwać z obowiązującą powszechnie opinią o kiepskich poniedziałkach - podkreśla prof. Arthur Stone z grupy badawczej. - Winę za mit poniedziałku jako najgorszego dnia tygodnia ponosi jego bezpośrednie sąsiedztwo z weekendem; poniedziałek po prostu źle wypada w porównaniu - wskazuje."


To ja bym przeszła w takim razie od razu do wtorku. Tylko czy wtorek nie będzie miał równie kiepskiego pijaru, co poniedziałek..?



Generalnie muszę przyznać, że uwielbiam amerykańskich naukowców. Czytanie o ich dokonaniach skutecznie wpływa na poprawę nastroju.





Ale, ale. Nie samymi naukowcami Ameryka poraża. Gwiazdki szołbiznesowe też ma niezgorsze:

- "Jestem za karą śmierci. Przestępca powinien mieć nauczkę na przyszłość." (Britney Spears)

Brawo, brawo! Twarda sztuka, ta Spears. Troszkę z logiką na bakier, ale kto by się tam takimi duperelami przejmował.

Inna rozgwiazda z kolei (Aguilera Krystyna) w pewnym wywiadzie częstuje czytelnika takim oto bełkotem:
- "Zawsze byłam tą, która stawiała sprawę jasno, kochaj mnie albo nienawidź, taka jestem. Akceptuję swoje ciało, akceptuję wszystko co mnie dotyczy. Zataczanie pełnego koła jest celebracją wolności i szczęścia, to jest właśnie to, o czym mówi mój nowy album."

Celebruję zatem ową wypowiedź zataczaniem.
Się.
Z radości, że raptem parę słów może tak bardzo rozweselić;)


Polacy jednak nie gęsi



...i swoje własne (wybitne) intelektualistki mają.
Podpowiedzcie mi jednak, co trzeba zażywać, żeby publicznie wygadywać takie dyrdymały i nawet się nie zarumienić?:

-"Jestem w stanie poderwać każdego. Każdego kogo zechcę. Nie ma na to sposobu, zawsze to wygląda inaczej. Obserwuję, spoglądam, troszeczkę gram. A później albo sprowokuję go do tego aby podszedł, albo podchodzę sama i nie wiem co mówię, bo wszystko zależy od danej sytuacji. Muśnięcie, żeby coś powiedział. Jak nic nie powie, to przejmuję pałeczkę."
(Natalia Siwiec na antenie radia RMF FM)

Pani Natalii gratuluję skuteczności i samodzielności oraz życzę, by pałeczka nie wypadła jej z ręki;)

A na zakończenie dzisiejszego odcinka dowód na to, że nie trzeba być osobą publiczną, by publicznie móc się kompromitować. Szary obywatel też da radę jak się postara;)

(z teleturnieju "Jeden z dziesięciu")

Sznuk: Ile nóg ma salamandra?
zawodniczka: Trzy.
Sznuk: To chyba kulawa...

Sznuk: Główni bohaterowie "Nocy i dni"?
zawodnik: Jan i Bogumił.
Sznuk: To byłoby takie nowoczesne małżeństwo...


No. To buzi na tę lutową niedzielę.

8 lutego 2013

Na kanapie leży leń...

...na kanapie (kołami do góry)


...albo umordowawszy się zmianą pościeli pod świeżo powleczoną kołdrą, starannie wtarłszy w nią swoje czarne kłaki


...pod kocem (beztrosko pozostawionym po drzemce z naiwną myślą "zaraz wrócę i sprzątnę go zanim ta zołza wpierniczy się z dupskiem na wyro")


...na pralce (zawsze wtedy gdy w tej akurat chwili miałam zaplanowane jej otwarcie, załadowanie ciuchami do prania i nastawienie programu)


... na krześle (najczęściej wtedy gdy człowiek miał właśnie sobie na nim przysiąść)


...na wycieraczce (w nosie mając iż Służąca właśnie miała wyjść do miasta i buty są jej niezbędne do realizacji planu, a Kocie jakoś w tym momencie nawet obuwnicze wyziewy w ogóle nie przeszkadzają w odbywaniu drzemki)


...na koszu z ciuchami (gdy właśnie się miało wrzucać do niego brudne skarpetki lecz Kota spoczywa na meblu w pozie - jak to Ony określa - "na wędzonkę")



...a nawet na samej Żbiczastej, gdyż od dawna doskonale wiadomo, że człowiek, jak i wiele innych domowych obiektów, fantastycznie nadaje się jako podkład pod śpiące (lub sen udające) wygodnickie futrzane cielsko.



Choć trzeba uczciwie przyznać, że stanowię godną konkurencję dla własnego zwierza jeśli o spanie chodzi i jak jeszcze troszkę poćwiczę, to kiedyś wreszcie z nią wygram;)




3 lutego 2013

Ne delati

Skoro niedziela, czyli  nedelja to ‘niedziałanie, bezczynność' to myślę, że dziś mogę spuchnąć z dumy ponieważ zadanie zostało wykonane w 200%. A nawet w 300%;)
Mission accomplished jednym słowem.


Jak najbardziej była to wolna niedziela - bez pośpiechu, ciśnienia, popędzania, muszę to, muszę tamto czy owamto.
Nawet zwyczajowo pojawiające się w takich okolicznościach wyrzuty sumienia ( jak to, nie machnę nawet palcem w bucie?! jak to, totalne nieróbstwo?!) zepchnęłam w największe czeluście jestestwa i postanowiłam ogłuchnąć, oślepnąć i wyłączyć wszelkie receptory.

I tak oto lista zadań była dziś zwięzła i konkretna.



Wykonano.

Najgorsze, że po najfajniejszej nawet niedzieli przychodzi ta łajza cholerna, poniedziałek.







No cóż...