17 czerwca 2012

Poranne manewry


Ony co jakiś czas musi wyjechać z domu pozostawiając mnie i Kotę w charakterze dwuosobowego towarzystwa wzajemnej adoracji.  Wieści „z frontu” przybierają więc czasem formę telefonicznych lub mailowych sprawozdań:

„Zwierz dostał szajby równo o szóstej. Obudziło mnie jakieś miarowe szuranie. Dałabym sobie spokój z reagowaniem, gdyby nie fakt,  że po chwili wsłuchiwania się w owo szuranie uświadomiłam sobie, że z półki z książkami wystaje czarne dupsko, a frontalny ciąg dalszy zwierzyny miarowo smyra pazurami po dwóch stosach książek i gazet. W pierwszej chwili paniki przemknęło mi przez myśl, że za cholerę nie pamiętam, czy nie ma tam, nie daj Boże, jakiejś twojej  gazety¹ i że jeśli kocisko choć na milimetr ją zadrze czy pogniecie, to rzucisz mnie natychmiast i tego domu z ogródkiem i oranżerią się nie doczekam ;)
Burknęłam więc coś strasznie groźnego w kierunku futrzanego łobuza, pogroziłam butelką z wodą² i kot świsnął do łazienki.
Położyłam się z powrotem i... nie mogłam usnąć :/ Jak pomyślałam, że lada  moment po prostu wstanę i będzie to parę minut po szóstej w wolną NIEDZIELĘ, to cholera mnie wzięła. Chwilę potem poczułam, że żołądek mi się zaciska głodowo, ale zaparłam się, że zasnę choćby nie wiem co i że żaden głód, ani problem z zaśnięciem od tego pomysłu mnie nie odwiodą. Chyba zaczęłam już całkiem ładnie przysypiać jak kilka minut przed siódmą Kota zrzuciła z komody tik-taki, następnie pobawiła się kabelkiem za tv, by wreszcie wskoczyć na parapet i popatrzeć zwycięsko na mnie, którą udało się wybudzić z próby ponownego odpłynięcia. A byłam już tak blisko... Zwierz spojrzał na mnie, na okno, znów na mnie, zeskoczył nagle na podłogę, podbiegł mi do łóżka, wskoczył, otarł się o moje biodro i… bez ostrzeżenia użarł  tak w rękę, że na wewnętrznej stronie dłoni mam wygryzione kółko, zdartą skórę, a ja jako właścicielka najnowszej, fantazyjnej wizualnie rany gryzionej posmarkałam się z płaczu nad sobą biedną, nie potrafiącą odgryźć się kotu tym samym.
Z tej żałości i złości na nieobliczalnego demona usnęłam po kwadransie, by obudzić się o wpół do dziesiątej;)”

¹Ony posiada swoistą manię (to moje zdanie i Ony oczywiście się z nim nie zgadza twierdząc, że jest normalny)dotyczącą gazet – jego czasopisma to rzecz święta, tknąć można jedynie pod warunkiem uprzedniego wyszorowania rąk mydłem chirurgicznym, a najlepiej to w rękawiczkach i, Boże broń, żeby zrobić choć malusieńkie zagięcie, zadziorek czy inną dramatyczną szkodę na papierze. Zrobienie oślich uszu w świętych gazetach poskutkowałoby przerobieniem mnie na mielonkę i zakopaniem w słoiku w lesie ;)

²Butelka po jakimś płynie do okien, wypłukana i napełniona zwykłą wodą, okazała się być superskuteczną bronią w wychowawczych zmaganiach z Kotą, która przejawia tak wielką awersję do wody, że już energiczne potrząśnięcie butelką działa na nią dyscyplinująco czyli Kota zwiewa gdzie pieprz rośnie i przestaje broić (przynajmniej na chwilę:P).



A oto i sam małpiszon na miejscu przestępstwa. Nie dajcie się zwieść niewinnej pozie pt. "Leżę se przecież i nic nie robię":P






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz