Ony co jakiś czas musi wyjechać z domu pozostawiając mnie i
Kotę w charakterze dwuosobowego towarzystwa wzajemnej adoracji. Wieści „z frontu” przybierają więc czasem
formę telefonicznych lub mailowych sprawozdań:
„Zwierz dostał szajby równo o szóstej. Obudziło mnie jakieś miarowe
szuranie. Dałabym sobie spokój z reagowaniem, gdyby nie fakt, że po chwili wsłuchiwania się w owo szuranie
uświadomiłam sobie, że z półki z książkami wystaje czarne dupsko, a frontalny ciąg
dalszy zwierzyny miarowo smyra pazurami po dwóch stosach książek i gazet. W
pierwszej chwili paniki przemknęło mi przez myśl, że za cholerę nie pamiętam,
czy nie ma tam, nie daj Boże, jakiejś twojej gazety¹ i że jeśli kocisko choć na milimetr
ją zadrze czy pogniecie, to rzucisz mnie natychmiast i tego domu z ogródkiem i
oranżerią się nie doczekam ;)
Burknęłam więc coś strasznie groźnego w kierunku futrzanego
łobuza, pogroziłam butelką z wodą² i kot świsnął do łazienki.
Położyłam się z
powrotem i... nie mogłam usnąć :/ Jak pomyślałam, że lada moment po prostu wstanę i będzie to parę
minut po szóstej w wolną NIEDZIELĘ, to cholera mnie wzięła. Chwilę potem
poczułam, że żołądek mi się zaciska głodowo, ale zaparłam się, że zasnę choćby
nie wiem co i że żaden głód, ani problem z zaśnięciem od tego pomysłu mnie nie
odwiodą. Chyba zaczęłam już całkiem ładnie przysypiać jak kilka minut przed
siódmą Kota zrzuciła z komody tik-taki, następnie pobawiła się kabelkiem za tv,
by wreszcie wskoczyć na parapet i popatrzeć zwycięsko na mnie, którą udało się wybudzić
z próby ponownego odpłynięcia. A byłam już tak blisko... Zwierz spojrzał na
mnie, na okno, znów na mnie, zeskoczył nagle na podłogę, podbiegł mi do łóżka,
wskoczył, otarł się o moje biodro i… bez ostrzeżenia użarł tak w rękę, że na wewnętrznej stronie dłoni
mam wygryzione kółko, zdartą skórę, a ja jako właścicielka najnowszej, fantazyjnej wizualnie rany
gryzionej posmarkałam się z płaczu nad sobą biedną, nie potrafiącą odgryźć się
kotu tym samym.
Z tej żałości i
złości na nieobliczalnego demona usnęłam po kwadransie, by obudzić się
o wpół do dziesiątej;)”
¹Ony posiada swoistą manię (to moje zdanie i Ony oczywiście
się z nim nie zgadza twierdząc, że jest normalny)dotyczącą gazet – jego czasopisma
to rzecz święta, tknąć można jedynie pod warunkiem uprzedniego wyszorowania rąk
mydłem chirurgicznym, a najlepiej to w rękawiczkach i, Boże broń, żeby zrobić
choć malusieńkie zagięcie, zadziorek czy inną dramatyczną szkodę na papierze. Zrobienie
oślich uszu w świętych gazetach poskutkowałoby przerobieniem mnie na mielonkę i
zakopaniem w słoiku w lesie ;)
²Butelka po jakimś płynie do okien, wypłukana i napełniona
zwykłą wodą, okazała się być superskuteczną bronią w wychowawczych zmaganiach z
Kotą, która przejawia tak wielką awersję do wody, że już energiczne
potrząśnięcie butelką działa na nią dyscyplinująco czyli Kota zwiewa gdzie
pieprz rośnie i przestaje broić (przynajmniej na chwilę:P).
A oto i sam małpiszon na miejscu przestępstwa. Nie dajcie się zwieść niewinnej pozie pt. "Leżę se przecież i nic nie robię":P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz