9 czerwca 2012

Pomoc domowa

Zwyczajna sobota.
Porządki.
Ścieramy kurze, zmywamy podłogi, zmieniamy pościel...



Kurze poszły szybko, podłogi też nie stawiały oporu - uzbrojona w kija z fontaziem, czyli Mopa Do Powierzchni Poziomych macham nim kilka razy uzyskując satysfakcjonujący stan względnej czystości.
Ale ile czasu może zająć zmiana pościeli?
Pięć, dziesięć minut? Góra kwadransik gdy kołdry trzy wielkie, a poduszek piętnaście co najmniej...?
Być może.
Ale to tylko w domu z opcją "kota-niet".
Przy mieszkaniu z wersją "kot-a-jakże" banalna (zdawać by się mogło) zmiana pościeli urasta do rangi "mission impossible". No, ewentualnie "possible" okupionej jednakże trudami, męką i potem.
I znojem bezskutecznego perswadowania zwierzowi, że skądże, niech idzie spać w cholerę, sama dam sobie radę, pomocy nie potrzebuję.

Ale Kota koniecznie musi pomagać.
No musi, no.
Trzeba sprawdzić czy każdy róg skutecznie doprany.
Czy guziki równo przyszyte.
Czy materiał przetrzyma próbę pazura.
Czy da radę wepchnąć futrzaną rzyć w powłoczkę...



A po wyczerpującej i eksploatującej z kocich zasobów sił fizycznych pomocy trzeba grzmotnąć się w ową pościel i przetestować, jak też się w niej śpi tuż przed powleczeniem.



I tak oto bety rozwalone, kanapa rozłożona, kot mruży ślepia z tekstylnych odmętów, a sobotnie porządki przedłużają się w nieskończoność.



Aż drogi kotek się wyśpi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz