6 grudnia 2012

Wolne żarty

Podniósłszy zaspane ciało bladym świtem. Oko przetarłszy, zreanimowawszy się tradycyjną dawką kofeiny w płynie, podumawszy "po kiego ta zima przylazła, źle ludzkości z jesienią było?", popatrzywszy tępo (proszę nie oczekiwać bystrości umysłu i błysku inteligencji w oku żbiczastej z rana) na zaokienny miernik ciepłoty powietrza na zewnątrz i ujrzawszy coś w tym stylu:






(No dobra, udramatyzowałam to trochę dla zwiększenia efektu i wywołania fali współczucia w społeczeństwie - czerwony słupek nie zjechał aż do takich rejestrów, lecz utknął w okolicy minus łośmiu - według mnie wystarczających jednak do wywołania lekkiego stanu depresyjnego.)


Do tego wziąwszy pod uwagę stan, w jakim zastawszy własne auto na parkingu pod domem:





Pojawia się pytanie: czy żbiczasta udała się dziś do fabryki swym bolidem, czy utknęła w rozpaczy na parkingu bezskutecznie szarpiąc się z zamarzniętymi na amen drzwiami, bez szans nawet na dostanie się do wnętrza własnej rakiety choćby przez bagażnik..?


Niechże ktoś odda mi tę poczciwą, zapyziałą, swojską i umiarkowaną w ciepłocie jesień...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz